Co jakiś czas otrzymuję pytanie: A na czym takie ustawienia właściwie polegają? No i mam duży kłopot, jak odpowiedzieć na takie pytanie, co powiedzieć komuś, kto jeszcze nic o ustawieniach Berta Hellingera nie słyszał, jak to zrobić w kilku zdaniach, żeby naświetlić obraz, ale jednocześnie, żeby to nie brzmiało banalnie, czy sekciarsko wręcz 
Żeby nie brzmiało jak jakieś zabobony, niemal jak spluwanie trzy razy przez lewe ramię, żeby odczynić urok
Prawda jest taka, że długo by trzeba było opowiadać, żeby wyjaśnić (a i tak wszystkiego tak naprawdę wyjaśnić się nie da)…
A tak w kilku zdaniach? No więc na ustawieniach ustawia się swoją rodzinę za pomocą tzw. reprezentantów, którzy zaczynają zachowywać się i czuć jak prawdziwi członkowie naszej rodziny. Celem ustawienia jest znalezienia porządku, takiego rozwiązania, żeby każdy z „członków rodziny” czuł się możliwie najlepiej, co docelowo da nam siłę płynącą od przodków. I to niezależnie od tego jacy ci przodkowie w naszym życiu byli, jak ich pamiętamy, jaką rolę odegrali. Są naszymi korzeniami, dali życie i od nich to życie tak naprawdę czerpiemy całe życie. (Rośliny też się nie da odciąć od korzeni i niech teraz sama rośnie, bo już jest duża… ).
I teraz to, co najciekawsze – to działa! I często daje zadziwiające efekty, przekładające się na nasze życie! Choć brzmi to dość dziwnie, zdaję sobie z tego sprawę 
Sama kiedy ponad 20 lat temu pierwszy raz trafiłam na książkę Berta Hellingera, przeczytałam, zadumałam się chwilę, poczułam zaciekawienie, ale to tyle, odłożyłam książkę i życie toczyło się dalej. Wtedy nie było takiego dostępu do warsztatów ustawieniowych jak teraz, więc trudno mi było tę metodę przetestować. Teraz jest taka możliwość i po prostu polecam przetestowanie. Podziała albo nie, na pewno nie zaszkodzi. Zauważyłam, że działa najlepiej wtedy, gdy jesteśmy totalnie gotowi i otwarci na zmiany. Bo czasem nam się tylko wydaje, że jesteśmy, ale tak naprawdę przywykliśmy do tego, że mamy pod górkę, że żyje nam się ciężko, że związki nam się nie układają i wbrew pozorom – wcale nie chcemy zmian… Bo zmiany to coś nowego, niepokojącego, każą wyjść ze swojej tzw. strefy komfortu, czyli czegoś co choć niekoniecznie jest dla nas dobre, jednak jest znane, swojskie…
CDN…
