Już samo pytanie jest błędnym założeniem i pokazuje chęć dokonania oceny, co zawsze jest czymś subiektywnym. To trochę tak, jak próba ocenienia czy kolor zielony jest lepszy od niebieskiego. Ilu ludzi, tyle będzie odpowiedzi. I każda słuszna…
Zawsze mi się wydawało, że jak by nie patrzeć – grupowe są lepsze. Hellinger pracował wyłącznie z grupą. Ale z pokorą przyjął wersję indywidualną, uznał ją. Dlaczego? Bo zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie potrzebują różnych sposobów pracy. Dla kogoś, kto w grupie czuje przede wszystkim strach i zagrożenie, grupowe mogą zrobić więcej szkody niż pożytku. Albo w najlepszej sytuacji – niewiele wniosą.
Niedawno miałam sesję indywidualną z jedną kobietą. Po bardzo głębokiej sesji powiedziała mi, że uczestniczyła dwa razy w ustawieniach grupowych i nie poczuła zupełnie nic, a ustawienia kompletnie nic do jej życia nie wniosły.
Dlaczego?
Bo prawdopodobnie podczas ustawienia zrobiła to, co wypracowała sobie w dzieciństwie w sytuacji niepewności (co od razu dawało jej poczucie zagrożenia) – odcięła się. Niejako wyszła z ciała i sobie poszła, schowała się w kącie. Jej ciało siedziało i obserwowało ustawienie, ale jej w nim jakby nie było…
Czy w takiej sytuacji ustawienie grupowe ma szansę rzeczywiście być „lepsze” od indywidualnego?…
Według mnie wybór rodzaju ustawienia każdy powinien rozpatrzyć sam, pod kątem własnych zasobów i gotowości, nie sugerując się żadnymi subiektywnymi ocenami innych ludzi. Może dla kogoś właśnie ustawienie indywidualne, na którym poczuje się bezpiecznie, 1 do 1 z delikatnym terapeutą okaże się lepsze, głębsze – o ile już używamy tych oceniających określeń, bo właściwiej byłoby powiedzieć „skuteczniejsze dla tej konkretnie osoby”?…